Anna Redlin | Biała Fabryka
Powiedzieć o Łodzi że ma „złą urodę”, to dzisiaj już trochę nieaktualne. A jednak, Łódź jest jak kobieta, która żyje po swojemu i nie stara się przypodobać. Ma w sobie miękkość parków i chropowatość murów, historyczną melancholię i twórczy ferment, a przede wszystkim nigdy się nie boi ubrudzić rąk przy pracy.
W Fabryce Geyera i przyległym do niej parku i skansenie znajduję cały łódzki charakter na wyciągnięcie ręki. Robotnicza historia spotyka się tu ze współczesną muzyką, natura z architekturą. Przychodzę tu na letnie koncerty, a czasem poczytać książkę i pomyśleć w samotności.
– To będzie ciekawe doświadczenie, bo brałam udział w wielu sesjach, a chyba w żadnej nie miałam być po prostu sobą.
Kiedy Ania zapytała mnie, jak ma przygotować się do zdjęć, odpowiedziałam, że chcę ją przedstawić tak, jak ona chciałaby zostać przedstawiona. Z tego prosto banalnego stwierdzenia rozwinęła się refleksja natury egzystencjalnej i ontologiczne pytania o tożsamość. Kim jest kobieta, która założyła pierwszą w Łodzi szkołę tańca, uczyła dziewczyny pewności siebie i odwagi w wyrażaniu siebie? Kim jest kobieta, która przez lata niczym kameleon lawirowała między wieloma wizerunkami, studiując filozofię, aktorstwo, tańcząc flamenco, taniec orientalny, burleskę?
Odpowiedzi można szukać w słowach samej bohaterki o Łodzi: ma w sobie miękkość i chropowatość, melancholię i ferment. Dla mnie jest zmysłowa w swej kobiecości, bezpruderyjna w ekspresji, twórcza w działaniu, precyzyjna w ruchach i kontemplacyjna w swej naturze. Ucieleśnienie biblijnych kobiet, które przez wieki pętały wyobraźnię artystów. Czy ze zdjęć, które zrobiłyśmy na dziedzińcu Muzeum Włókiennictwa, wyłania się prawdziwe oblicze Anny, czy jednak to kolejny z wizerunków?
Agnieszka Cytacka | Łodzianki. Atlas Piękna