Dominika Ciemięga | Rewolucji 1905 roku nr 10
Do Łodzi cudem uciekłam z krawędzi nad przepaścią zwaną samobójstwem.
Najpierw Kacper Szalecki, którego znałam z bloga olimpiasdiary zaprosił mnie do udziału w wystawie „Popoludniowa herbatka z lalkami”, na którą uszyłam sukienkę dla Siksy na ich pierwszy koncert (nie miałam siły, aby w nim uczestniczyć). Odbywało się to w mieszkaniu Kacpra i Sasy Lubińskiej w Gdyni. Potem oni przeprowadzili się do Łodzi, założyli z Tomaszem Armadą i Coco Kate kolektyw artystyczny Dom Mody Limanka i zaprosili mnie w odwiedziny.
Zakochałam się w nich i zobaczyłam, że mogą stanowić symboliczne nożyce odcinające mój szubieniczny sznur, na którym wisiałam codziennie od dwóch lat wówczas. Okazali się wspaniałymi przyjaciółmi i wybitnymi artystami z bardzo otwartymi głowami, przy których poczułam się silna i wartościowa. Stali się moją inspiracją do tworzenia unikatowych ubrań z odpadów, które szyłam od drugiej klasy podstawówki! Lecz cały mój ówczesny dorobek artystyczny zlikwidowałam przed ostatecznym pożegnaniem się ze światem żywych.
Wstąpienie do kolektywu, wspólna praca nad wystawą do Muzeum Sztuki w Łodzi oraz nad filmem „Ostatni pociąg do Warszawy” dla Zamku Ujazdowskiego było spełnieniem moich marzeń. W Łodzi po prostu stałam się sobą i spełniam swoje marne marzenia co krok.
W swojej twórczości łączę miłość do ekologii i mody. Za jej pomocą chcę szerzyć ideę zero waste i uświadamiać o zagrożeniach, jakie niesie za sobą współczesna szybka moda (fast fashion). Stoję w opozycji do sposobu projektowania, produkcji i dystrybucji odzieży przez gigantyczne koncerny. Na swoim kanale na YouTube oraz Instagram (lajtowylajt) skutecznie promuję lumpeksy, oszczędność, jak i minimalizm.
W celu szybkiej odbudowy dorobku zaczęłam szaleńczo kompletować tkaniny. Łódź jako zagłębie lumpeksów i dawne centrum włókiennicze okazało się do tego idealnym miejscem. Co więcej, skrawki zaczęli mi przysyłać moi fani oraz znajomi. Najciekawszym odkryciem lata 2018 były wieszaki z darmowymi ciuchami na ulicy Piramowicza oraz na Rewolucji 1905 roku. Znalazłam tam tony szmat z upadłych łódzkich fabryk, z których uszyłam moją dyplomową kolekcję Trashion.
Agnieszka sfotografowała mnie w miejscu, gdzie w lecie stały wieszaki z ciuchami, które traktowałam jak swoją miejską szafę – szłam na miasto i zmieniłam stylizację za darmo. Udokumentowałam to w filmiku „Stylizacja na chrzciny”. To miejsce jest wyjątkowo podłe i nazywam je zagłębiem dopalaczy, lecz dzięki muralowi Samuela Szczekacza oraz zdobnemu warzywniakowi próbuje być przyjazne i ludzkie. Niestety, przez to jest jeszcze bardziej mroczne, a ja kocham takie miejsca.
Łódź daje mi możliwość obcowania z obrzydliwością podwórek, syfem ruin, wysypisk skontrastowanych ze wzruszająco pięknymi budynkami i niepowtarzalnymi detalami architektonicznymi. Płaczę, gdy chodzę ulicami tego miasta. Ze szczęścia i ze smutku. Nie zamierzam się stąd wyprowadzać.
Jakiś czas temu natrafiłam na vloga lajtowylajt. Nie mogłam oderwać oczu od tego szaleństwa. Dystans, poczucie humoru i ciuchy z zagłębia łódzkich lumpeksów. Teraz za sprawą innych łodzianek z Atlasu poznałam tę nieziemską dziewczynę, która z odpadów robi modowe dzieła sztuki.
Nasza sesja nie mogła odbyć się nigdzie indziej niż w miejscu naznaczonym przez śmieci. Pomysłów było kilka. Wybór w ostatnim momencie padł na placyk przy ulicy Rewolucji. Fascynujące, że miejsce, gdzie Dominika w zeszłe wakacje znalazła wieszaki z darmowymi ciuchami na ulicy i jednoczenie nasz atlasowy zdjęciowy plener, to wejście do dawnego klubu – nomen omen – Szafa.
Agnieszka Cytacka | Łodzianki. Atlas Piękna