Jolanta Sławińska-Ryszka | Ulica Ogrodowa
Ogrodowa. Godzina 6.00 rano. Może 5.40. Tu wszystko się zaczęło. Ten, kto widział wschód słońca na skrzyżowaniu Ogrodowej i Gdańskiej, wie o czym mówię. Niesamowite światło wschodzącego słońca odbijające się w czerwieni monumentalnej fabryki Izraela Poznańskiego. Tak, tu zaczęła się moja fascynacja i podziw dla łódzkiej architektury industrialnej. Miejsce, które zawładnęło mną i jak w tajemniczym ogrodzie zdecydowało, że w nim zostałam. Surowość fabrycznych struktur jest tym, czym kupiła mnie Łódź. Magnetyzm mojego serca i serca miasta, które wybrałam. Monumentalność architektury na Ogrodowej zawsze robi na mnie piorunujące wrażenie, za każdym razem kiedy tam jestem.
Na Ogrodowej mieszka jedna z najważniejszych osób w moim życiu – Pani Krysia. To ona przyjęła mnie pod swój dach i opowiedziała o Łodzi. Dała schronienie, wielokrotnie inspirowała. Z jej energii czerpałam siłę do działania. Gdybyście ją poznali, wiedzielibyście, jaka z niej siłaczka.
Dlaczego Ogrodowa? Nigdy nie zastanawiałam się nad nazwą. Była dla mnie czymś naturalnym, mimo surowości otoczenia. Dopiero niedawno, właściwie wówczas, kiedy Agnieszka zaprosiła mnie do projektu, znalazłam informację o etymologii. Otóż nazwę swą zawdzięcza – jak podaje Jolanta Fiszbak w „Historii Łodzi w nazwach ukrytej” – ogrodom (polom) miejskim nadanym przez Rajmunda Rembielińskiego (jednego z twórców Łodzi fabrycznej) mieszczanom łódzkim jako rekompensatę za utracone grunty.
Ogrodowa to początek, koło zamachowe. Można powiedzieć, że w tym miejscu zaczęła się moja łódzka historia – ta osobista, ta teatralna i kulturalna. Bardzo lubię wracać na moją ulicę.
Dla Atlasu zrobiłabym naprawdę wiele. Na szczęście Jola oszczędziła mi pobudki o czwartej nad ranem, by gnać na chwytanie promieni wschodzącego nad Ogrodową słońca. W rezultacie nie zdążyłyśmy nawet na zachód. Blasku pojawiającego się na tym skrzyżowaniu o brzasku szukać należy zatem na własną rękę. Nasza sesja nikomu w tym nie pomoże. Pozwoli jednak zobaczyć Jolę w nieco niecodziennym anturażu.
Jest takie zdjęcie, na którym siedzimy obok siebie, by na telewizyjnej antenie opowiadać o wydarzeniach Dotknij Teatru. Bo Jola jest jedną z tych osób, które inicjowały tę łączącą łódzkie środowisko teatralne akcję. Jest jeszcze inne zdjęcie. Moja bohaterka wyskakuje na nim z radości do góry. Dzięki niej poczułam się kiedyś jak fotosista od zadań specjalnych. Od początku naszej znajomości Jola jawi mi się jako dobry duch, który bez względu na miejsce czyni dobro.
Agnieszka Cytacka | Łodzianki. Atlas Piękna