Kopiowanie treści zabronione.
Skontaktuj się ze mną w celu ustalenia zasad współpracy.

Maciej

„Męskie | mądrość kręgu” | Maciej

To rodzaj lustra. W kręgu słuchanie czyichś myśli, percepcji, idei, poglądów jest jak przeglądanie się w lustrze, gdzie nasze odbicie czasami nas zaskakuje, a czasami wydaje się być takie, jakie oczekiwaliśmy. W jakiś sposób może inspirować, że ktoś ma inną koncepcję, inną myśl. Zacząłem mówić o lustrze i być może komuś też to przyszło do głowy. Być może nikomu.

0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0
0

KRĄG

To rodzaj lustra. W kręgu słuchanie czyichś myśli, percepcji, idei, poglądów jest jak przeglądanie się w lustrze, gdzie nasze odbicie czasami nas zaskakuje, a czasami wydaje się być takie, jakie oczekiwaliśmy. W jakiś sposób może inspirować, że ktoś ma inną koncepcję, inną myśl. Zacząłem mówić o lustrze i być może komuś też to przyszło do głowy. Być może nikomu.

Cenię sobie bardzo, że mogę zjawić się w sytuacji, w której ludzie zaczynają mówić bardziej od siebie, często o swoich emocjach, ponieważ – powiedzmy sobie – jest to taki czas, w którym czujemy się w miarę bezpiecznie. Dobrze wiemy, że nie jest to spotkanie po to, żeby się z kogoś nabijać lub jechać ironią, cynizmem czy sarkazmem, tylko wymienić się czymś, co jest dla nas istotne. Stąd też w sumie w tym współczesnym, zwariowanym świecie to dla mnie kręgi są taką oazą na pustyni, gdzie ludzie zaczynają zachowywać się tak, jak w  gruncie rzeczy bym chciał, żeby komunikowali i zachowywali się na co dzień.

MĘSKIE

Kiedy mowa o męskości, od razu pojawia mi się gdzieś z tyłu głowy: zburzyć dom, ściąć drzewo i rozjechać dziecko. Że to jest taka pułapka, którą nam po prostu wryto jak paradygmat religii katolickiej. Na hasło typu męskość reaguję: „what the fuck?”. Mam wrażenie, że albo się to po prostu ma, albo nie ma. Mało się w ogóle nad tym zastanawiam, bo to jest coś, co charakteryzuje część osobników należących do homo sapiens. Mi chyba łatwiej byłoby powiedzieć na temat tego, jak widzę kobiecość. Męskość w tym przypadku dotyczy tych osobników, które są dla mnie nieatrakcyjne seksualnie.

Z drugiej strony, mając takie a nie inne wykształcenie związane z naukami przyrodniczymi, to gdzieś w mojej głowie wybrzmiewa coś, co jest w pewnym sensie charakterystyką płci mózgu, czyli to, że męskimi cechami będzie np. wyczulenie na odgłosy typu szmery i szelesty, a niekoniecznie płacz dziecka. Patrzenie bardziej w dalekiej perspektywie, mówienie często krócej, dosadniej, ale jednocześnie nieumiejętność radzenia sobie z drobnymi, powtarzalnymi czynnościami. Słabsze wyczulenie na… nie będziemy raczej stawiać kwiatków i bibelotów na parapetach. Dopiero jak kobieta wprowadza się do mieszkania, jest z czego kurz zbierać i sprzątanie się wydłuża. I to są rzeczy, które zupełnie naturalnie wychodzą. Nawet mam takie dziwne wrażenie, że kwestię męskości, ten słynny paradygmat ścięcia drzewa i zburzenia domu, dużo częściej słyszę ze strony kobiet, że to jest jakoś dla nich ważne. Że trochę w takim lustrze, w kontrze pojawia się kwestia definicji męskości. Mi ona nie jest jakoś zupełnie potrzebna. To jest po prostu takie, jakie jest.

Ale mam też ciekawą anegdotę. Znam spore grono, powiedzmy, „wrażliwych feministek”, przy których trzeba uważać, co się mówi, jak się postępuje. Więc chodzę czasem po tej linie. Gdzieniegdzie specjalnie się zawaham i sprawdzam, co tam się dzieje, jak kto mocno zareaguje. Było takie zdarzenie. Moja znajoma prowadzi warsztaty dla kobiet z plecenia motanek – szmacianych lalek z intencją transformacji. Prowokując sytuację, mówię do niej i drugiej organizatorki: „słuchajcie, co to za ostracyzm, że na warsztaty mogą iść tylko kobiety? Faceci nie mogą sobie zrobić motanek?”. Czekam na reakcję. Dziewczyny zaczynają cudownie się tłumaczyć, po czym dostaję personalne zaproszenie na ten warsztat. Mówię o tej anegdocie, ponieważ czasami ta kobiecość i męskość może być użyta do pewnych akcji, że tak powiem, odwetowych. Nawet w takiej zabawie. Była to moja czysta prowokacja, żeby zobaczyć, jaka kontra nastąpi. I powiem szczerze, że reakcje tych kobiet były dla mnie po prostu słodkie. Z tego, jak się broniły, wychodziła taka kobiecość. I to jestem w stanie dostrzec. A męskość, jeśli już miałbym jakoś definiować, będzie dla mnie bardziej szorstka.

CZUŁY WOJOWNIK

Trochę w inną nutę uderzę. Jak usłyszałem po raz pierwszy hasło „czuły wojownik”, to mi się z filmem hollywoodzkim skojarzyło. Oprócz jednego paradygmatu, że musi być kobieta, dziecko i murzyn, to zawsze, jeśli główny protagonista wychodzi przeciwko jakiemuś złu, mafii, to albo zabili mu rodzinę, albo kogoś porwali, albo grożą, że zabiją mu rodzinę. Z tego robi się moneta, której są dwie strony. Jedna to czułość w kierunku rodziny, a druga „zajebię was”. To jest duże uproszczenie, ale dobrze wiemy, że w Hollywood uparli się, żeby zawsze pokazać, że najważniejsza wartość to rodzina. I to jest, kurwa, jakieś jedno wielkie przekłamanie. Ja bym powiedział, że jest w nas coś takiego, że możemy pójść walczyć na zasadzie „zajebię skurwysynów”, „chcę coś przeżyć, chcę czegoś doznać”. Może to być skok z bungee, może to być napierdalanie z jakiejś bazooki w czołg. Po prostu. Więc możemy to oceniać różnie etycznie. Możemy mówić o tym, czy wojna sprawiedliwa, czy niesprawiedliwa, czy ktoś się broni, czy ktoś atakuje. W każdym razie jest potencjał, jakaś siła, żeby na to się zdecydować i wyruszyć. Czyli są ochotnicy, którzy tam jadą specjalnie, żeby bronić Europy, świata i innych wolności i sprawiedliwości, a gdzieś tam z tyłu głowy większość z nas czuje, że niektórzy jadą, bo po prostu to lubią. Są też ludzie, którzy żyją jako najemnicy i poruszają się po świecie od jednego konfliktu do drugiego. Czy w tym jest jakaś czułość? Nie wiem. Może być. Po prostu w pewnych sytuacjach może się to przejawiać. Ta sprawa nie jest taka prosta.

Natomiast są sytuacje, kiedy rzeczywiście intencja walki jest poparta czymś autentycznie szlachetnym, a nie po prostu pójściem na przygodę i napierdalaniem. Wtedy  możemy próbować inaczej to ocenić. Oglądałem niektóre relacje z Ukrainy i muszę powiedzieć, że te rzeczy, które ruszyły mnie najmocniej, to nawet nie był widok trupów czy uciekających kobiet i dzieci, to był widok bezradności rosyjskich żołnierzy wobec cywili, którzy stojąc naprzeciwko nich, krzyczą im prosto w twarz: „co wy tu robicie, czemu nas krzywdzicie, wracajcie do domu”. I jakoś tak momentalnie się empatycznie wczułem, że jestem tym Rosjaninem, który nie wiadomo, dlaczego się tam w ogóle znalazł. On sam do końca nie wie. Po prostu znalazł się w jakiejś dziwnej sytuacji. Spodziewał się, że jak się tam pojawi, to wszyscy powiedzą „o, super, że przyjechałeś”, a to nie tak, coś tu nie gra. No i stoi taki osiemnastoletni człowiek, pewnie jeszcze niezbyt dojrzały, i widzi przeciwko sobie cały tłum, za sobą ma system, który mówi „nie wykonasz rozkazu, to cię zarąbiemy”. Do tłumu trudno się przyłączyć, bo co, mam wtedy strzelać do swoich? Jest w niezłej pułapce. Co to ma wspólnego z wojownikiem. Może teraz tak odchodzę od tematu, ale są w tym pójściu na wojenkę niesamowite pułapki, gdzie można po prostu rozsypać się totalnie. Myślę, że jeżeli decydujemy się pójść na taką walkę, to często nie myślimy o tym, że możemy znaleźć się w niezłej emocjonalnej pułapce, w sytuacji niemalże bez wyjścia. I patrząc na tych młodych Rosjan, to mniej więcej dostrzegam. W kontekście obrony, pomyślałem sobie, że umiejętność walki jest cechą, która może się przydać. Ale patrząc na to już nieco bardziej buddyjsko, stwierdzam, że to smutne, że ta umiejętność może się przydać. Bo nawet jeśli używamy jej w obronie, to znaczy, że ktoś jest agresorem. No i fajnie by było, żeby po prostu tej agresji nie było.

GALERIE