Kopiowanie treści zabronione.
Skontaktuj się ze mną w celu ustalenia zasad współpracy.

Małgorzata Dzwonecka | Nowe Centrum Łodzi

0
0
0
0
0
0
0
0
0

Małgorzata Dzwonecka | Nowe Centrum Łodzi

Miłość do Łodzi nie jest oczywista. Łódź jest jak zmęczona życiem szwaczka, która wreszcie łapie drugi oddech. Długo czekała na swą kolej wśród polskich miast i wreszcie jest – coraz bardziej kolorowa, odważna, awangardowa. Łódź Fabryczna to dla mnie symbol przemiany miasta. Wizji, o której kilkanaście lat temu nikt by nie powiedział, że może się wydarzyć, że w ogóle jest możliwa.

Jestem sentymentalna i najchętniej ratowałabym każdą fabrykę od zapomnienia, a na moim ukochanym osiedlu im. Józefa Montwiłła-Mireckiego odrestaurowałabym każdy element przypominający zamysł modernizmu. Ale lubię też tę odwagę Łodzi, która w ostatnich latach przyniosła nam nowoczesny dworzec i jednorożca. I to, że sami jako łodzianie uwierzyliśmy w to miasto i nareszcie jesteśmy z niego dumni.

Cieszę się, że prezydentem mojego miasta jest kobieta. Nie da się nie zauważyć, że ostatnie lata to wielka odmiana Łodzi. Na razie głównie w sferze widocznej dla oka. Ja czekam jeszcze na głębszy proces przemian – by Łódź nie musiała oglądać się na Warszawę czy Wrocław, by sama w sobie była jakością i tętniła własną energią, dawała perspektywy, przyciągała, inspirowała.

Uwielbiam tempo życia w Łodzi. Jest mi z nim po drodze, bo jest miejskie, ale pozwala mi pozachwycać się detalami, zjeść coś ze znajomymi, pracować jak lubię. Wszyscy znajomi z Warszawy przyznają, że za tym można zatęsknić. Ludzie są tu czasem za smutni, ale zawsze prawdziwi.

Wierzę w moc przestrzeni publicznej. To tkanka miasta, ale też zaczyn społecznej integracji. Architektura ma wielką moc. Człowiek jednak musi być w niej nadal postacią centralną – a tego jest ciągle za mało. Otaczająca nas brzydota, bylejakość, mania ogrodzeń, dzikie parkowanie, styropianoza, klaustrofobiczne pomysły na wykorzystanie każdego skrawka przestrzeni unicestwiają piękno wspólnych miejsc.

Dlatego tak walczę o zieleń i cieszę się z każdego pomysłu, który jest powrotem do oczywistych prawd – potrzebujemy miasta zrównoważonego, gdzie ludzkie potrzeby, w tym kontaktu z naturą, są uszanowane. Wzrusza mnie, kiedy tę przestrzeń ludzie doceniają i sami tworzą enklawy, motywują się wzajemnie, żeby dbać o "zielone", "piękne", "wspólne". O tej potrzebie świadczą protesty w sprawie wycinki drzew, pomysł na miejskie łąki, ogrody społeczne.

Ostatnio na jednym z kamienicznych podwórek z podziwem przyglądałam się malutkim rabatom. Widać było, że podlane sąsiedzką ręką, zadbane. Wszystko się na tym podwórku zmieściło – kwiaty, rowery, samochody. Nie możemy zapomnieć, że miasto, by żyło, musi mieć "miejsce" na wszystkie potrzeby człowieka, a nie być tylko przechowalnią dla lokatorów i pojazdów.

Marzy mi się miasto (i kraj!), w którym obywatelski głos jest słyszany, ład architektoniczny uszanowany, a wspólna przestrzeń żywa, integrująca. Wierzę, że Łódź ma przed sobą piękne czasy, w których spotkają się przeszłość i przyszłość. Dla jednych – Ziemia Obiecana, dla innych – Ziemia Obiecująca.


Wzruszyłam się opisem Małgorzaty, którą znam większą część swojego życia. Niemal wszyscy nasi wspólni znajomi wyemigrowali – do Warszawy, Europy, w świat. Czasami mam wrażenie, że zostałyśmy tutaj ostatnie dwie z tą naszą nieoczywistą miłością do Łodzi. Ale może to kwestia charakteru, który każe żyć bardziej po ludzku (czy po łódzku żyje się bardziej po ludzku?), spokojniej, z większą uwagą na detal, drobne gesty, refleksję. Po łódzku znaczy również z większą pokorą i czułością dla tych, którzy wielkiego sukcesu w życiu nie osiągają.

Małgorzata – empatyczna pani prawnik z wielkim darem słowa, człowiek o silnym kręgosłupie moralnym, od jakiegoś czasu mocno zaangażowana w działania Rady Osiedla im. Józefa Montwiłła-Mireckiego w Łodzi. Myślałam, że do tej sesji wybierze swoje modernistyczne osiedle, ale postawiła na moc przemian. Zresztą to przecież ona każdego dnia w drodze do pracy przygląda się dynamicznej rewitalizacji tej części miasta.

Krążąc po Nowym Centrum Łodzi, wśród wielkich szklanych domów szukałyśmy małych oaz zieleni. Pojawia się ona symbolicznie – jak kwiatek zerwany na łące, by na chwilę ucieszyć oko.

Agnieszka Cytacka | Łodzianki. Atlas Piękna

GALERIE