Kopiowanie treści zabronione.
Skontaktuj się ze mną w celu ustalenia zasad współpracy.

Marta Madejska | Rynek Bałucki przy Dolnej

0
0
0
0
0
0
0

Marta Madejska | Rynek Bałucki przy Dolnej

Teraz jest dziwny moment dla mnie w Łodzi i dla Łodzi w mojej duszy. Bardzo dużo się zmienia. Nie istnieje już stary budynek dworca Łódź Fabryczna, który wybrałabym jako pierwsze z ważnych dla mnie tutaj miejsc – miejsce moich przyjazdów i odjazdów, pierwszy budynek, który poznałam w pewien sierpniowy poranek zaróżowiony wschodem słońca, dwanaście lat temu, kiedy po raz pierwszy w życiu postawiłam stopę na łódzkiej ziemi. Moje ukochane klony z sąsiedztwa przy Wierzbowej zostały wycięte, za oknem budują mi dwunastopiętrowiec. Mogłabym wybrać jedną z dawnych fabryk włókienniczych, bo przez lata próbowałam sobie wyobrazić i opisać, jak wyglądała i brzmiała w nich praca, ale tam są teraz albo ruiny, albo przestrzenie dziwnie obce – lofty i centra handlowe.

A Rynek Bałucki jest swojski. Ale zarazem egzotyczny. Przypomina mi dzieciństwo i zakupy z mamą (która potrafiła wszystko utargować i rozmawiała nieznanym mi „przekupkowym” dialektem), ale przywołuje na myśl też wszystkie inne rynki na świecie, które widziałam i które chciałabym zobaczyć. Buzujące energią, odgłosami i zapachami, życiem codziennym choć jednak jakoś odświętnym. Na Bałuckim to wszystko można znaleźć. Są rozmówki nad kalarepą, żarciki sprzedawców i sprzedawczyń, ich twarze przyciemnione od słońca, spracowane w ziemi ręce, zaskakujące interakcje z obcymi, niespodziewane spotkania ze starymi znajomymi.

Czuję się tu swobodnie. Przychodzę nie tylko na zakupy, odprawiam tu jeden z prywatnych rytuałów. Moje doświadczanie Bałuciaka rozpięte jest między starymi, przetartymi szlakami przedzierania się przez tłum (piekarnia gruzińska, Kiszonki u Iwonki, stoisko z orzechami, zioła, warzywa, ścieżka owocowa) a totalną improwizacją na tle sezonowych zjawisk. Kupuję tyle, ile jestem w stanie udźwignąć, to co akurat jest, całkowicie wyzwalając się z przymusu planowania. Potem gotuję i karmię przyjaciół, współpracowniczki, sąsiadki, nic się nie zmarnuje. Obfitość, szczodrość, szczęście. Cieszmy się tym, póki trwa.


Cieszę się, że Rynek Bałucki „Na Dołku” został wybrany. Darzę go podobnym sentymentem, co Marta – tropicielka miejskich historii, wsłuchująca się w głosy zwykłych mieszkańców autorka najważniejszej współczesnej książki o Łodzi „Aleja Włókniarek”. Historie mówione to jej specjalność, dlatego nie dziwi wybór miejsca tak zasobnego w dobra ziemi i proste ludzkie opowieści.

Cieszę się, że Rynek Bałucki „Na Dołku” został wybrany. Darzę go podobnym sentymentem, co Marta – tropicielka miejskich historii, wsłuchująca się w głosy zwykłych mieszkańców autorka najważniejszej współczesnej książki o Łodzi „Aleja Włókniarek”. Historie mówione to jej specjalność, dlatego nie dziwi wybór miejsca tak zasobnego w dobra ziemi i proste ludzkie opowieści.

Agnieszka Cytacka | Łodzianki. Atlas Piękna

GALERIE